(JW, 13-18) I szli ulicą ciemną po czym Maciej z Białego powiedział: "Tam świeci się światło", zerknąwszy przez próg zamarli z przerażenia - było bowiem zamknięte. I kiedy już wracali na drogę prowadzącą na pętlę tramwajową Jakub prawą dziurką od nosa wyczuł unoszący się w powietrzu zapach brzeczki słodowej prowadzący do ukrytej izby. Piwo lało się tam strumieniami z dzbana bez dna.
"Kiedy następny Beerday?" - jęknął niezdecydowanym półszeptem jeden z biesiadników.
"Jak tylko DJ skończy renowację mieszkania" - wśród tłumu rozległ się inny głos, a jego proweniencja była tak samo zagadkowa jak losy amerykańskiego złota przechowywanego w Fort Knox w stanie Kentucky.
"Bez DJ przecież nie ma imprezy" - zauważył trzeźwo (?) przedmówca.
"Obawiam się, że przyjdzie nam czekać do pierwszych śniegów w środku grudnia"
"Hiobowe wieści pan przynosisz"
"Zaiste, ale jest taki mądre angielskie porzekadło: "Everything comes to him, who waits""
"Uspokoił mnie Pan. W takim razie będę czekał. A tym czasem idę napełnić kufel".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz